niedziela, 3 listopada 2013

XXV - I love u Lie - Luke ❤

*Charlie*
Trzeci dzień. Trzeci dzień już tu jestem. Trzeci dzień zastrzyków. A Luke? Luke jest cały czas ze mną. Wczoraj tylko udało mi się go przekonać, by pojechał do domu po świeże ubrania. I znów przyjechał.
Widzę, że nie sypia nocami. Wygląda jak wrak człowieka.
- Panie Jezu... Ja nie chcę żeby tak było. - powtarzam ciągle. - Ja nie chcę widzieć Go takiego. Nie chcę. Proszę cię, wstaw się za nim i zaopiekuj się nim. Proszę.
Pod nieobecność Luka są przy mnie chłopcy. Czasami są razem - wtedy jest strasznie zabawnie, a czasami siedzą pojedynczo. Dość często odwiedza mnie mama i doctor J. Gina przynosi mi ciepłe posiłki prosto "z mojego domu". Ojciec pojawił się tylko raz - trzy dni temu.
Nie martwi mnie to, że od tamtego czasu nawet nie kazał mamie mnie pozdrowić. Wiedziałam, że tak będzie. Zwiał od problemów i tyle. Jest tchórzem!
Ale spodziewałam się tego po nim. W sumie to sam zapowiedział, że jest tutaj tylko raz. Chociaż wtedy... Kiedy go zobaczyłam na progu pomyślałam, że stał się inny; że może ruszyło go sumienie.
Nic z tego.
Przyszła pielęgniarka z igłą w ręku. Uśmiechnęła się do mnie promiennie i zerknęła na otwartą książkę "Romeo & Julia".
- Piękna książka. - wbijała mi igłę do wenflonu.
- Tak.
- Gdzie skończyłaś? - zapytała odkładając strzykawkę na tackę i siadając na łóżku. Wzięła książkę i zaczęła czytać na wyznaczonej przeze mnie stronie.

- Już jestem. - do sali wleciał zdyszany Luke. Pielęgniarki już nie było, a ja od pewnego czasu czułam się trochę samotna.
- Hey! - usiadłam wygodniej na łóżku i wyciągnęłam rękę by odebrać torbę z ubraniami które Luke mi przywiózł.
- Jak się czujesz? - to pytanie było chyba rutyną... I zawsze odpowiedź na nie brzmiała "Dobrze".
- Luke... - zmusiłam go do tego, by usiadł. Położył głowę na moich kolanach i westchnął.
- Co się dzieje? - zapytał przymykając oczy.
- Dobrze wiesz, co się dzieje! - wybucham, a chłopak uśmiecha się pod nosem. - Zachowujesz się tak jakbym była jakaś niepełnosprawna. Luke, nic mi nie będzie. Słyszysz? Sam się przemęczasz. Masz za dużo obowiązków. - ściszyłam głos. - Proszę, daj sobie trochę odpocząć.
Powiedziałam po czym pocałowałam go w policzek.

Nazajutrz rano nie było przy mnie nikogo. Wiedziałam, że Luke poszedł do domu po świeże rzeczy.
Przetarłam zaspane oczy i zerknęłam do lusterka.
- Za parę dni... Nie będę miała już tych włosów. - powiedziałam na głos dotykając miękkich i zadbanych.
- Dzień dobry! - aż podskoczyłam kiedy obok mnie pojawiła się pielęgniarka. Zerkała nerwowo na
moją rękę która nadal pozostawała w tym samym miejscu co uprzednio.
Cmoknęła.
- Lie... Może zetniemy włosy? - wbiłam wzrok w ziemię. - Nie będzie aż tak bardzo widoczna różnica...
Nerwowo skubałam kołdrę. Czy mam na to pozwolić? Boję się..., pomyślałam po raz pierwszy odkąd tu przybyłam. Cholernie się boję.
- Zróbmy to. - ku mojemu zaskoczeniu padła już decyzja podjęta przeze mnie. Pielęgniarka chwyciła do rąk nożyce i...
Już było po wszystkim. Krótkie, sterczące na wszystkie strony włosy. Brązowe... Moje. Nadal moje. Króciutka grzywka opadała mi na czoło. Włosy sięgały zaledwie do ucha.
- I jak? - zapytała mnie, a ja jeszcze raz przejrzałam się w lusterku.
- Nie najgorzej.

Spacerowałam po oddziale przyzwyczajając się do swojej nowej fryzury. Nikt nie wybałuszał tutaj oczu, ani nie pokazywał na mnie palcem.
Mijałam dzieciaki młodsze ode mnie. Jedne były kompletnie łyse, a za sobą ciągnęły jakby... Kroplówkę. Jeszcze nie wiedziałam co to takiego jest i do czego ma służyć.
*Luke*
Ostatniej nocy Skip zapytał mnie czy nie mam tego dosyć. Tego, że muszę ciągle siedzieć w szpitalu, tego, że nie mogę wariować tak jak dawniej. Tego, że teraz całe moje życie skupia się na jednym punkcie.
Nie, nie miałem tego dosyć. Nie mam tego dosyć, ponieważ Charlie jest jedną z tych osób które nigdy się nie opuszcza. Trzeba prz niej trwać w nadziei i miłości. Jeśli ktoś jest naprawdę zakochany poświęci wszystko. Ja wiem, wiem. Może to jest jakaś obsesja, może nie powinien 24/h siedzieć przy Niej i trzymać ją za rękę podczas snu. Ale to jest potężniejsze ode mnie. Jeśliby tylko Daniel miał taką ukochaną osobę jak Lie... Wiedziałby co ja teraz czuję.
Nikt mnie przy niej siłą nie trzyma, nie zmusza do codziennych odwiedzin. Ale chcę to robić. Chcę przy niej być, chcę widzieć jej radosną twarzyczkę.
Mama całym sercem mnie wspiera. Wie, jak jest mi teraz ciężko. Pomaga mi, opiekuje się Charlie i codziennie do niej telefonuje.
Jest kochana. Nie wyobrażam sobie, że na jej miejscu mogłaby teraz stać inna kobieta. Gina ma złote serce - wiedziałem o tym zawsze, ale teraz... Teraz wiem już na 100 %.
Jai też odwiedza Charlie. Od czasu do czasu pisze listy na kartce papieru do niej i wręcza mi uprzednio zaklejając je. Nie czytam ich. Zanoszę prosto do Lie. Wiem, że mu też jest ciężko. Przecież wszyscy jesteśmy ze sobą blisko...

5 komentarzy:

  1. jeejku, ale Luke jest słodki <3
    mam nadzieję, że Charlie szybko wyjdzie ze szpitala :)
    weny :d

    OdpowiedzUsuń
  2. JEZU.. Jakie to jest UROCZE! Dodawaj szybko next! :* ~Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny <3 Mam nadzieje, że Charlie wróci do zdrowia

    OdpowiedzUsuń
  4. luke jest swietny! czekam na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń