Dom był duży, przestronny. Miał dwa piętra i był koloru lekko żółtego. Na podwórzu stała mała szopa oraz huśtawki. Mogliśmy też znaleźć dużo kwiatów oraz jedno drzewo. Poniekąd dom miał swoje uroki i naprawdę fantastycznie wyglądał.
Oby właściciele sprawiali tak miłe wrażenie jak ten dom, pomyślałam. Zaraz kiedy przekroczyliśmy próg podbiegła do nas kobieta o długich, czarnych włosach. Miała swoje uroki, tak samo jak ten dom. I chociaż pewnie już swoje lata przeżyła to i tak wygląda zaskakująco pozytywnie! Na twarzy ma parę zmarszczek, wygląda na delikatną lecz silną kobietę. Wita mnie uśmiechem. Daniel przedstawia mnie oraz Toma i od razu przechodzi do rzeczy. Wszystko to dzieje się w tak zawrotnym tempie, że nawet nie zauważyłam kiedy chłopcy wnosili moje walizki.
- Chyba chciałabyś się trochę odświeżyć. - stwierdza mama Brooksów. - Choć, pokażemy ci twój pokój i łazienkę.
Kiedy szłam korytarzem nie wiedziałam czego się spodziewać. Starych mebli i ozdóbek rodem z lat pięćdziesiątych?
- Tutaj mamy łazienkę. Niestety musisz ją dzielić z chłopcami. Moja sypialnia jest na dole, zaraz za hallem. - pokazywała mi nowe miejsca otwierając przy tym drzwi. Łazienka była skromna lecz dobrze wyposażona. Nie zniechęcało mnie to, ze będę dzieliła łazienkę z trzema chłopakami. - A tutaj masz pokój Lukea i Jaia. - otworzyła drzwi do ich pokoju, a moim oczom ukazało się piętrowe łóżko. - Jai śpi na dole, Luke u góry. Nie patrz na ten bałagan, kochanie. Nie zdążyłam zgarnąć ich do sprzątania. A teraz czas na twój pokój. Ach! Zapomniałabym! Mam jeszcze Beau! No tak, jego pokój znajdziesz na końcu tego korytarza. Widziałaś drzwi z tabliczką "BEAU", prawda? To tam. A teraz chodź, chodź! - kobieta była wyraźnie podekscytowana moją reakcją. - Czasami nocuje u nas Ariana. To dziewczyna Jaia. Ale teraz to będzie twój pokoik. No dalej! - zachęcała mnie. Sprawa z tą całą tajemniczą Arianą w końcu się zakończyła.
Gina - mama Brooksów otworzyła przede mną śnieżnobiałe drzwi. Weszłam do pomieszczenia, a zaraz za mną Gina oraz całe stado chłopaków. Dokładnie przyglądałam się pokojowi. Miał białe ściany. Z sufitu wisiała kula - krzesło koloru błękitnego. Był to tak czysty błękit, że moje oczy nie chciały oderwać się od kuli. Przy przeciwległej do nas ścianie stało łóżko, zaś po jego prawej stronie było duże okno z niebieską zasłonką. Łóżko było dwuosobowe, a na nim niebieskie oraz białe poduszki. Tak samo nakrycie na kołdrę oraz poduszkę było niebiesko - białe. Był tu też niebieski stoliczek nocny. Na ścianach wisiały puste półki. W rogu pokoju zmieściła się zaokrąglana szafa, było to wręcz półkole koloru białego z niebieskimi paskami. Obok krzesła stała lampa. Była chyba jedyną rzeczą która ożywiała cały ten cudny pokój. Na podłodze leżał niebieski, puszysty dywanik. Miałam też drzwi prowadzące do łazienki.
Ginna oraz chłopcy byli wyraźnie zadowoleni z mojej reakcji.
- Nie byliśmy pewni, czy ci się tu spodoba. Ale ty sama pasujesz do wystroju wnętrza! - żartowała Gina. - Sama postawiłabym cię o tam, z drugiej strony krzesła! - zaklaskała w dłonie. - Dobra chłopcy! Nie będziemy dłużej przeszkadzać naszemu szanownemu gościowi.
Kiedy już (jak byłam pewna) wszyscy wyszli otworzyłam walizkę. Już miałam z niej wyjmować czyste ubrania, kiedy ktoś rzucił się na łóżko.
- Zazdroszczę ci tego pokoju. - wyciągnął się wygodnie. - Taki cud, miód i orzeszki.
Zaśmiał się cicho. Nie spuszczał ze mnie wzroku, a ja robiłam to samo.
- To się do mnie wprowadź. - palnęłam głupstwo. Luke zlustrował mnie wzrokiem po czym parsknął śmiechem. Ukrył twarz w poduszkach, ale długo jeszcze po tym słyszałam jego chichot.
- Tylko się nie śmiej. - podeszłam do niego i usiadłam na łóżku. Delikatnie dotknęłam jego ramienia na co on odwrócił głowę. Zobaczyłam jego łobuzerski uśmiech i zaraz potem wylądowałam na podłodze.
- Luke, pomóż mi wstać! - wyciągnęłam rękę w jego kierunku. Złapał haczyk i podał mi dłoń. Pociągnęłam go z całej siły na dół i już po chwili znajdował się tuż obok mnie. Zaczął mnie łaskotać, a ja śmiałam się w najlepsze.
- Ze mną się nie zadziera! - warczał żartobliwie. - Luke jest niezwyciężony!
Kiedy przestał mnie łaskotać złapał mnie za nadgarstki. Położył mi swoją głowę na brzuchu. Jaki on był słodki kiedy tak leżał i nic nie robił. Zastygłam w bezruchu wpatrując się w jego oczy. Pod wpływem światła kolor jego oczu zmienił się z ciemnego na jasny brąz. On chyba też wpatrywał się w moje oczy. Oblizał wargi i puścił moje nadgarstki.
- Pójdziesz w końcu do łazienki? - puścił mi oczko.
- Skoro na mnie leżysz to raczej się nie ruszę! - mój głos zadziwiająco piszczał.
- No już, już idź. Zaraz jedziemy do Skipa.
Wstałam z podłogi i zaczęłam grzebać w walizce w poszukiwaniu czegoś co nadawałoby się do ubrania. Po raz pierwszy w życiu frustrowało mnie to, że cała moja garderoba była cała w ciemnych kolorach. Jedynym wyjątkiem były moje puszyste botki oraz pidżama.
Sprawdziłam czy Luke już wyszedł, a kiedy szłam do łazienki wpadłam na niego z takim impetem, że wylądowałam na podłodze.
- Nic ci nie jest? - spytał gdy pomógł mi wstać. Sprawdzał czy mam nogi, ręce oraz głowę całą po czym wyszedł.
Zamknęłam wszystkie drzwi prowadzące do łazienki na klucz. Aż dziwne, ale było ich trzy - od pokoju bliźniaków, mojego oraz Beau. Weszłam pod prysznic i ustawiłam strumień wody na ciepły. Woda przyjemnie rozgrzewała moje ciało. Wtarłam w siebie mój olejek truskawkowy. Przyjemna woń rozlewała się po pomieszczeniu. Ubrałam szlafrok i rozczesywałam włosy. Na chwilę wyszłam do pokoju po suszarkę, by je w miarę szybko wysuszyć. Przebrałam się w przyszykowane rzeczy i zeszłam na dół, gdzie jak myślałam będą wszyscy na mnie czekali.
Poszłam do kuchni, gdzie spał śliczny pies. Pogłaskałam go za uszkiem. Moją uwagę przykuły zdjęcia na komodzie w salonie. Były różne, kolorowe i te czarno - białe. Były tam małe dzieci - to z pewnością Luke, Jai i Beau. Była też Gina.
- Już zdążyłaś się zaznajomić ze zdjęciami? - głos dochodzący zza ściany wyrwał mnie zadumy. Oblałam się rumieńcem po czym zobaczyłam Beau. - Ładnie, co nie? - mówił wskazując na zdjęcia. - To zrobiliśmy kiedy urodzili się bliźniacy. O, a to było w dniu moich jedenastych urodzin!
- A to? - wskazałam na zdjęcie bez ramki, trochę wytarte i zniszczone. Beau wziął je do ręki.
- To jest nasz tata. - małym palcem wskazał na człowieka w garniturze trzymającego na rękach dwójkę noworodków. Na jego kolanach siedział najstarszy z Brooksów, a ich matka objęła mężczyznę rękoma. - Zdjęcie stare jak świat. - odłożył je na miejsce. - Gotowa? Masz kluczyki i
wsiadaj do auta.
Złapałam klucze i powolnym krokiem wyszłam na podwórko. Auto stało zaparkowane przed domem. Weszłam do środka pozostawiając kluczyki na siedzeniu kierowcy. Zapięłam pasy i czekałam.
- Jesteście już! Witamy, witamy w naszych skromnych progach. - grubsza kobieta wyszła nam na powitanie kiedy wnosiliśmy walizki Tinniego. - Ty kochanie musisz być Tom, prawda? A tu twoja siostra! Charlie! Zdejmujcie buty, wchodźcie, wchodźcie! - w przedpokoju zrobił się straszny gwar. Matka Skipa zaganiała nas do pokoju gościnnego.
- Daniel! Pomóż chłopczykowi zanieść walizki! - krzyczał ojciec Daniela.
- Pomogę ci. - nie wiem co we mnie dzisiaj wstąpiło, ale chyba dostałam jakiegoś kręćka. Wzięłam torbę podróżną Tinniego, a on powłócząc nogami szedł za mną. Na końcu, taszcząc jego ciężką walizkę szedł Daniel i Luke.
- Pierwszy na lewo! - zawołał, przeraźliwie dysząc Skip. Weszłam do pierwszego pokoju na lewo.
Bardzo różnił się od mojego - miał czerwone ściany, dywan w auta, jednoosobowe łóżko oraz szafę z namalowanymi autkami. Oczywiście, że dla Toma był to raj, ale wyobrażam sobie co by było gdyby stało tu piętrowe łóżko.
Postawiłam jego torbę na krześle i zeszłam na dół. Luke i Daniel chyba jeszcze o czymś rozmawiali, ale uciekło to mojej uwadze.
Zaskoczył mnie widok Beau, Jaia oraz Jamesa idących ku mnie z szeroko rozpostartymi ramionami. Czy oni się nigdy nie nudzili? Mieli dziwne, złowrogie miny, a gdy doszli już do mnie rzucili mi się na plecy. Jeden po drugim i wszyscy razem przytulali mnie, obściskiwali i całowali gdzie tylko popadnie.
- Jak mogliście tak beze mnie! - aż podskoczyłam kiedy Luke wydarł się na całe gardło po czym skoczył mi na plecy. Z trudem utrzymałam równowagę, ale już po kilku sekundach leżałam powalona na ziemi. I znowu się przytulali. Dziwne, sprawiało mi to wielką radość. Nie mogłam pochamować śmiechu, a kiedy wiłam się na podłodze w ich objęciach dostałam soczyste pięć buziaków naraz w policzka. Zarumieniłam się jak głupia.
- No panowie! Misja zakończona sukcesem! - wołał Beau. - Miki Mouse w końcu się uśmiechnęła!
Jak na zawołanie wszyscy zaczęli krzyczeć. Zjawiła się też mama Daniela z aparatem. I już po chwili mogliśmy podziwiać nasze miny, które porobiliśmy do zdjęcia.
- Może coś zjecie? - pytał się raz po raz ojciec Skipa, pan Sahyounie. Za każdym razem odmawiałam modląc się, by nie dołożyli mi jeszcze sałatki. Byłam tak wyczerpana, że oczy same się zamykały. Beau widząc to grzecznie przeprosił i powiedział, że chciałabym się pewnie przespać. Już po kilku minutach siedziałam na tylnym siedzeniu jego autka razem z Brooksami. James miał jeszcze odwiedzić dziewczynę, która mieszka niedaleko więc mogliśmy zrezygnować z podwiezienia go do niej.
Ułożyłam się wygodnie na siedzeniu. Cóż to był za dzień! Ciekawe czy Tommiemu będzie się podobało w domu Daniela. I czy w ogóle zadzwoni z tej komórki, którą dała mu mama. Zapisał sobie mój numer? Nie pamiętam. Nawet Skip nie ma mojego numeru! Ani James! Muszę dać im go później...
Ziewnęłam i zapadłam w lekki sen. Jeszcze w ostatniej sekundzie gdy zasypiałam poczułam jak ktoś przykrywa mnie kurtką, a potem moja głowa osuwa się na jego ramię.
*Luke*
Kiedy zasypiała pomyślałem, że może jej się zrobić zimno. Zdjąłem kurtkę i przykryłem nią Charlie. Nie wiem, czy wtedy już spała czy zrobiła to umyślnie, ale osunęła głowę na moje ramię. Miałem straszną ochotę pogłaskać ją po włosach, dotknąć jej policzków, nosa i ust. Zbadać każdy milimetr jej twarzy i wpatrywać się w śpiącego anioła. Jednak wiedziałem, że w aucie nie jestem sam. Beau na pewno zafundowałby mi docinki typu "Lukey się zakochał!" przez co najmniej pół roku. Nie chciałem też żeby mój brat bliźniak zorientował się, że Charlie jest mi bliska. Właściwie to nie wiem jak to się stało. Po prostu polubiłem ją. Myślę, że jesteśmy w połowie do siebie podobni. I chociaż często mnie to denerwuje to ciągle mam ochotę z nią rozmawiać i patrzeć na jej śliczne oczy.
*Beau*
Właśnie byliśmy w drodze do domu. W lusterku zobaczyłem jak Miki Mouse zasypia, a potem położyła głowę na ramieniu mojego brata. Była cudowna - zarazem denerwująca, słodka i taka... bezbronna. Poczułem się tak jakbym miał nowe rodzeństwo, jakby Charlie była moją młodszą siostrzyczką, którą trzeba chronić. Przypuszczam, że Luke i Jai też o tym pomyśleli.
Poczułem ucisk gdzieś tam w sercu. Kiedy spała wyglądała jak śliczny aniołek. Na dodatek uśmiechała się przyjaźnie przez sen.
- Mam nadzieję, że śni ci się coś dobrego. - mruknąłem pod nosem, tak by reszta nie zdąrzyła wyłapać moich słów.
*Jai*
Esemesowałem z Arianą prawie całą drogę powrotną. Czasami tylko przerywałem by przyjrzeć się śpiącej Lie, Beau lub Lukeowi. Jechaliśmy w ciszy. No, możne nie w absolutnej ciszy, ponieważ co chwilę wibrowała moja komórka.
- "Jest już u was w domu?" - temat zszedł na Charlie. Ariana była wszystkiego ciekawa, jak wygląda nasz gość, jaka jest i co robi.
- "Właśnie jesteśmy w drodze do domu." - wyjaśniłem.
- "Wiem, że to dużo kilometrów, a nawet więcej, ale mogłabym przylecieć do was?" - pytała. - "Wiesz, Charlie miałaby koleżankę." - dodała szybko.
Uśmiechnąłem się w myślach na myśl o tym, że Ariana mogłaby spędzić ze mną całe dwa miesiące. To znaczy ze mną, chłopakami i Lie.
- "Zapytasz się mamy, prawda Jai?" - Ariana stosowała swoją taktykę. Nie miałem nic przeciwko temu, w końcu za to ją przecież kocham. Tylko... Musiałaby spać z Lie w jednym łóżku. Wiem, że Ari pewnie by się zgodziła, ale czy dla Charlie nie byłoby to zbyt krępujące spać z nieznajomą dziewczyną?
- "Jasne. Tylko... Ona zajęła twój pokój."
- "Spróbujesz się jej zapytać czy nie zezwoliłaby mi na pomieszkanie w nim?"
- "Okey, ale nie licz na to, że szybko to załatwię. Ona jeszcze nie ma do nas zaufania. Zresztą jest trochę... Inna. Bardziej powściągliwa. Ale słyszałem od matki Skipa, że dużo w życiu przeszła."
- "Najwyżej będę spała z tobą."
- "Przepraszam. Już dojeżdżamy, a Lie zasnęła. Musimy wysiadać. Kocham cię."
- "Ja ciebie też. Pozdrów chłopaków i nie zapomnij! Ucałuj ode mnie Charlie"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz