wtorek, 27 sierpnia 2013

XI - Początek przemiany

*Ariana*
- To co byś powiedziała na wyskoczenie na miasto? - wprost musiałam wyjść z tego domu, a gdybym poszła sama wszyscy na pewno wiedzieliby, że pokłóciłam się z Jaiem.
- Nie wiem czy chcę właśnie tak spędzić swój pierwszy dzień wolnego. - skarżyła się Charlie.
- No proszę... Będzie raźniej kupować coś we dwie! - wprost nosiło mnie by wybiec stąd i zostawić wszystkich dookoła za sobą. Ale tego nie zrobiłam. Dlaczego?
Chcę poznać trochę Charlie. Wprawdzie od mojego przyjazdu minęły trzy dni przez które (o Jezu!) nie odzywałam się do swojego chłopaka i pomagałam Lie zajmować się pewnym chłopczykiem...
Odwróciła się do mnie tak, że zobaczyłam jej twarz.
- Naprawdę chcesz, żeby towarzyszyła ci tak niezdara jak ja? - spytała z bólem w głosie. Energicznie pokiwałam głową. - No dobrze. Niech ci będzie.
Klasnęłam w dłonie i podskoczyłam. Nie zdążyłam uściskać Lie, ponieważ ta w ostatniej sekundzie uciekła pod pretekstem przyszykowania się na nasz wielki dzień.
Tak, to będzie coś. Zrobię Charlie na bóstwo! No i przez większą część czasu nie będę widziała Jaidona. Oderwę się od niego, a co!

Kiedy w końcu Mia zeszła na dół miała na sobie spodnie od szarego dresu oraz wyciągniętą, czarną koszulkę z żółtą buźką. Na nogach miała czarne trampki w ręce trzymała telefon, a na ramieniu swobodnie zwisała jej duża, czarna torba do której poprzypinała różne nalepki.
Mimowolnie jęknęłam. Jak można się tak ubrać? Przecież to gwałci wszelkie prawa! Rozumiem jeśliby chodziła tak po domu, ale na miasto...
- Jestem gotowa. - powiedziała bez entuzjazmu po czym zabrała kluczyki do domu.
*Beau*
Zablokowane konto... Zablokowane konto... Zablokowane!
Dlaczego właśnie teraz kiedy chcę dostać się na Twittera mam od trzech dni zablokowane konto?! Cholera! Nawet na komputerze Skipa nie mogłem się dostać! W ogóle nie działa mi Twitter! Nich to szlag!
- Luke! - krzyknąłem. - Do cholery, majstrowałeś przy moim Twitterze!
Nietrudno było się domyślić, że to wszystko to była sprawka jednego z bliźniaków - naszego speca od komputerów. Zamorduję go kiedyś! Albo posadzę na elektryczne krzesło! Popieprzony dzieciak.
- Tak? - przybiegł do pokoju i przesłodzonym głosem pytał o co chodzi. W międzyczasie szybko mrugał (tak jak to robią dziewczyny), a nawet wybuchał śmiechem.
- Dobra Beau. Zablokowałem ci konto. - wyznał w końcu, a ja odetchnąłem z ulgą. No, to teraz może mi je naprawić.
- Czekam przyjacielu, czekam. - ponaglałem go kiedy on wystukiwał na klawiaturze potrzebne kody i słowa. Zdziwiło mnie to, że kiedy skończył pośpiesznie opuścił mój pokój.
Coś musi być nie tak, myślałem logując się na mojego Twittera. On coś kombinuje!
Zobaczyłem posty chłopaków. Miałem też dużo wiadomości.
Najpierw fani, nakazałem sobie i już po chwili otwierałem pierwszą wiadomość którą wysłano do mnie niecałą dobę temu.
"Beeeeau!" - pisało. "Dobrze się spało?"
Świetnie. Dzięki, że się o mnie troszczysz, pomyślałem i przeszedłem do następnej.
"Skip jest taki uroczy!"
Przecież wiem. Skipcio jest urokliwym dzieckiem.
"Naprawdę śmiałam się widząc to zdjęcie! Kochaaaam!"
Jakie zdjęcie? O co chodzi?
"Cud, a nie fota! Po prostu nie wierzę własnym oczom!"
Ja też nie.
"Jesteś gejem?"
Zależy.
"Jesteście Seau? Albo Baniel?"
Jakie Seau? Jakie Baniel?
"Skip i ty to para?"
Przyjaciół.
"Jesteście nienormalnie cudni. Chcę być z wami!"
A kto by nie chciał.
"Dlaczego nie odzywasz się w związku z sex - fotą?"
Jaką sex - fotą?! O co chodzi? Dlaczego wszystkie wiadomości które dostaję są związane ze mną i z Danielem?
O nie! Nie! Nie! Charlie! Nie! Przecież ona nie ma Twittera! Bliźniacy!
Wezbrała się we mnie fala gorąca. Dobra, to jest śmieszne. Ale co sobie ktoś pomyśli? Jezu, oni naprawdę nie mają mózgu!
Luke... Luke! To jego sprawka! Wszystko pasuje!
Wybiegłem jak pocisk z mojego pokoju.
- Luke! Luke otwieraj te cholerne drzwi! - krzyczałem waląc w ściany pokoju bliźniaków. Na szczęście w domu nie było nikogo prócz nas dwóch. - Otwieraj ty dupku!
Jeszcze stałem tam pod drzwiami jakieś dziesięć minut kiedy zorientowałem się, że przecież mogę wejść przez okno!
Czym prędzej pobiegłem na podwórze po drabinę i wspiąłem się do okna pokoju brata. Patrzał zdziwiony i rozbawiony na moje wysiłki.
- Gówniarz jeden! - krzyknąłem ale już bardziej rozśmieszony tą sytuacją niż zły. - Zafarbuję ci wszystkie bokserki i skarpetki na różowo!
Wow... Na taką groźbę to ja się jeszcze nigdy nie zdobyłem...
*Charlie*
- Luke wspominał coś, że chciałabyś zmienić swój wygląd... - zagadnęła mnie Ariana, kiedy już byłyśmy w centrum.
- Tak? No proszę, co za papla.
- Słuchaj... - nagle dziewczyna stanęła przede mną. - Wiem, że nie za bardzo się znamy... Ale gdybyś chciała to mogłybyśmy trochę poeksperymentować...
- Nie rozumiem... - westchnęła.
- Poeksperymentować z twoim wyglądem. -  wskazała na mój dres. - No wiesz... Włosy, make - up...
Wywróciłam oczami. Naprawdę miała to robić Ariana?
- Oj nie daj się prosić! - chwyciła mnie za rękę i pociągła do sklepu z kosmetykami. - Zgadzasz się?
Zastanowiłam się chwilę. Rozważyłam za i przeciw. No tak... Takie "coś" mogłoby mieć odmienne skutki... Ale z drugiej strony co mi szkodzi...
Zerknęłam na Grande która rozmawiała ze sprzedawczynią o zbawiennych skutkach maseczek upiększających.
Jeśli miałam chociaż w jednej setnej wyglądać tak pięknie jak Ariana to się zgadzam. Ale zaraz spochmurniałam.
Przecież ja nie jestem taka śliczna... Te paznokcie... Włosy. Ja nawet nie mam własnego stylu!
- To co? - dziewczyna zwróciła się do mnie. - Obiecuję, że niczego nie zniszczę, ale cię upiększę.
Ciągle stałam na niepewnym gruncie.
- N... No dobrze. - wydukałam, a Ari klasnęła w dłonie.
- Będziesz najpiękniejszą dziewczyną jaką świat zobaczy! - zapiszczała, a potem pociągnęła mnie do kasy.
W sumie wiem tylko, że kupiła jakiś podkład, tusz do rzęs i lakiery do paznokci. Nic poza tym co mówiła nie rozumiałam ale widać sprzedawczyni doskonale znała terminy podawane przez moją towarzyszkę. Krzątała się tu i z powrotem przynosząc jakieś pudełeczka, szklane opakowania, albo patrząc na moją twarz i kręcąc głową. Dobra, przyznaję. Przez ostatnie lata prawie się nie malowałam i nie dbałam o siebie... Ale żeby aż tak okazywać swoje zniesmaczenie...?
Nim się obejrzałam na kasie widniała suma 832 dolarów australijskich. Ile to musi być pieniędzy!
Chciałam zatrzymać Arianę, powiedzieć jej, że mam swoje oszczędności (czyt. zbyt niskie jak na opłacenie tego oszczędności), ale ona nie chciała o tym słyszeć. Twierdziła, że jeśli ona wszystko robi to ona i płaci. No świetnie! Jestem po prostu skazana żeby przez całe życie utrzymywali mnie kumple i ich dziewczyny...
- Teraz do domu? - spytałam z nadzieją w głosie. Lubiłam przymierzać ciuchy, ale w tej sytuacji...
- Nie no! Co ty?! - westchnęłam. - Charlie wiem, że to bardzo męczące, ale obiecuję, że po twojej "przemianie" nie będziesz musiała spędzać tutaj tak dużo czasu. A teraz chodź. Idziemy kupić ciuszki!
Pozwoliłam by biegła przede mną. Ach te dziewczyny... Nie rozumiem jak Ari może tak chodzić i chodzić po tym centrum i się nie nudzić.
_________________________________________________________________________________
Jeej! Mam stałego czytelnika ;) Bardzo się cieszę, że chociaż ty komentujesz mojego bloga. Jak pewnie zauważyłaś trochę zmieniłam wygląd bloga i dodałam parę gadżetów (mi. muzykę i kursor myszki). Przepraszam, że rozdziały są krótkie, ale miałam małe urwanie głowy z osiemnastką mojego brata ;) 
Za parę dni zaczyna się szkoła. W rok szkolny postaram się dodawać kolejne rozdziały, ale nie wiem co jaki czas i jak długie one będą. Na pewno na początku mogę dodawać mniej więcej 2 razy w tygodniu ;)
Zapraszam do komentowania ;*
P.S. Zapraszam też na tego bloga - http://bloogersi.blogspot.com
Można sobie wydrukować plan lekcji oraz kalendarz z Janoskians! (Plan lekcji jest też z Luke)
Ja już mam powieszony na szafie ;) Miłej zabawy.

2 komentarze:

  1. Kocham twój blog i twoje opowiadanie. Czekam na następne rozdziały i pozdrawiam :* .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;* Cieszę się, że chociaż ty czytasz moje wymysły <333

      Usuń