niedziela, 30 marca 2014

XXXVI - "Nie zapominaj, że jesteś częścią naszej rodziny! Przepraszam, ich rodziny! wskazał na zdjęcie oprawione w ramkę, na któym widniały dwie uśmiechnięte postacie - Gina i Luke."

Serdecznie Was przepraszam!
W związku z tym, że przeżywałam chwilowy kryzys zdrowotny utraciłam dostęp na dwa miesiące do tego konta. Tzn. zapomniałam hasła. Dziś ok. 18 udało mi się zalogować. Chcę was przeprosić i błagać na kolanach o wybaczenie, a jako cząstkę przeprosin, nowy rozdział!
Szczerze mówiąc nie chciałam dalej pisać, ale Janoskians są tak cudowni, że nie da się nie dokończyć tej historii! 
Rozdział pragnę zadedykować wszystkim tym, którzy byli, są i będą ze mną, i którzy niecierpliwie czekali na dalszą historię Charlie. Kocham was mocno ♥
***
*Charlie*
Dzisiejszej nocy nie spałam. Może właśnie tak mam odpokutować za to, że przeze mnie bliźniacy się kłócą? Ciągle są jakieś dramy, bójki... Do cholery, zawsze myślałam, że bliźniacy powinni się nawzajem wspierać, ale gdy pojawiłam się ja...
Wiem, że to wszystko przeze mnie. Wiem, że Jai... Wiem o tym, że ranię oby dwóch - tak czy inaczej. Wiem też, że Jai nie jest tym "gorszym" ani "lepszym" bliźniakiem. Tak samo Luke. Czy można kochać oby dwóch facetów? Wiem, że Luke jest dla mnie wszystkim i, że gdybym teraz miała powiedzieć mu jak bardzo go kocham, to pewnie bym to zrobiła, ale z drugiej strony...
Nie chcę mówić, że użalam się nad Jaiem i tylko z tego powodu chcę załagodzić sytuację na wszelkie możliwe sposoby. Jai jest dla mnie jak brat... Chociaż bracia pewnie nie zakochują się w swoich siostrach.
Miłość... Ma wiele definicji. Ja chyba nie należę do żadnej z nich. Jestem oddzielną grupą miłości. Jestem jak pusta chorągiewka powiewająca samotnie na wietrze. Nienawidzę tego. To jakieś nieludzie... Bóg każe mi... Wybierać? Czy naprawdę chce, żebym wybrała pomiędzy Jaiem a Lukiem? Oh, proszę... Proszę.

Nad ranem budzę się z ogromnym bólem głowy. Luke jednym susem jest już przy mnie. Dzisiejszej nocy spaliśmy osobno. Nikt nie nalegał. Wiem, że teraz jestem... Jego narzeczoną. Boję się. Najbardziej na świecie boję się zranić go i zranić Jaia. Czasami odnoszę wrażenie, że to wszystko dzieje się za szybko; że my płyniemy silnym nurtem rzeki, a czas nas goni. Tak naprawdę próbujemy przechytrzyć czas, odwrócić bieg zdarzeń. Czy żałuję, że to właśnie ja poznałam Brooksów? Nie wiem. Myślę sobie, że zbyt dużo wycierpieli przeze mnie...
Gina upiera się, żebyśmy pojechali do szpitala. Wiem, że tak by było lepiej, ale w głowie już układa mi się plan. Wystarczy go tylko zrealizować, zniknąć z świata tej rodziny. Tak więc odmawiam, a kiedy ona próbuje aż do skutku wypraszam ja z pokoju. Głowa mi pęka, wiem, że zachowuję się nieznośnie, ale w tym momencie nie myślę racjonalnie.
Cały dzień nic nie jem, nie wpuszczam nikogo do pokoju. Czasami przez drzwi dobiega mnie szloch mojego brata, który tak bardzo chciałby mnie zobaczyć. Wyobrażam sobie, jak się o mnie boi, a wtedy czuję się jak szmata; jak ktoś, kim nie jestem. Jakby nie było będę wszystkich i tak ranić - najważniejsze osoby w moim życiu. Jedynym życiu, którego nie odzyskam już nigdy.
Dopiero kiedy wszyscy zasypiają (a przynajmniej tak mi się zdaje) schodzę do kuchni i z grymasem na twarzy zmuszam się do jedzenia. Lala z ciężarem kładzie się na materacu, który dla niej pozostawiono i momentalnie zasypia. Cały dom zapada w sen, a jedyną osobą, która trzyma się jeszcze na nogach jestem ja.
Wracam do swojego pokoju i wygrzebuję spod łóżka torbę. Pcham do niej bieliznę i jakieś ciepłe ubrania. Zdążyłam jeszcze tylko wcisnąć trochę jedzenia, jakiś batonik i portfel kiedy do pokoju wszedł on...
Jai.
Był smutny, przybity, ponury. Dawne iskierki w jego oczach wygasły. Może jeszcze tliły się tam gdzieś na dnie?
Kiedy wchodzi zastygam w bezruchu. Usłyszał mnie, może nawet śledził z ukrycia każdy mój krok. Nie drżę ze strachu tylko z wyczerpania.
Jai ma na sobie szary podkoszulek z nadrukiem w czaszki i bokserki. Zaspane oczy zamykały się same. Ziewnął przeciągle i obrzucił mnie ciekawym spojrzeniem, bynajmniej nie pożądliwym.
- Ranny ptaszek, co? - jego głos odbija się niczym echo od mojej czaszki i gnieździ się gdzieś w moim umyśle. Ton jego głosu jest pretensjonalny, wręcz pogardliwy. Wiem, że Jai mnie kocha i wiem też, że ja kocham Jaia. Jest dla mnie bądź co bądź jak starszy brat.
Wszystko staje się takie skomplikowane...
- Ty też wcześnie dziś wstałeś. - mówię i odwracam wzrok, udając, że zaintrygowało mnie coś na lodówce, stojącej w rogu pomieszczenia. Jaidon śmieje się złośliwie, a potem nagle milknie uświadamiając sobie, że to chyba nie najlepszy czas na kłótnie.
Brooks numer dwa klęka przede mną i patrzy mi prosto w oczy. Uważnie studiuję jego sylwetkę, patrząc, by nie wykonał wobec mnie jakiegoś ruchu, którego ktoś mógłby uznać za poufały. Bądź co bądź zaczynałam teraz nowe życie, nawet jeśli miałoby się ono skończyć przedwcześnie.
Tak, to znaczy nie. Nadal nie mogę sobie wyobrazić pozaziemskiego życia, ale łatwiej mi o tym myśleć. Kiedyś, kiedy już będę gotowa, zabraknie mnie przy Luke'yu, Jaiu, mamie i moim małym braciszku. Kiedyś zabraknie mi czasu, żeby coś namalować, żeby podziękować po raz setny Arianie, a jednocześnie wymierzyć jej solidny cios w policzek, za to, że tak bardzo zraniła mego przyjaciela.
Chciałabym, żeby moje życie, ślub, wesele i małżeństwo ciągnęło się przez całe życie, ale wiem niestety, że to nie jest możliwe. Już niedługo, mój czas mija w zawrotnym tempie; czuję to.
- Więc... Jak się czujesz jako narzeczona? - pyta nieco schodząc z tonu, którym obdarował mnie uprzednio. Jego smukła persona patrzy na mnie niemal błagalnie, a oczy wwiercają mi się na stałe w duszę. Robi mi się go aż żal, a przez myśl przechodzi mi, że może powinnam zostawić mojego kochanego i dać szansę bliźniakowi numer 2...
Nachylam się do niego i głaszczę go po policzku. Oboje nie odbieramy tego gestu, jako wskazówkę, czy zachętę do dalszych działań. Po prostu ramię w ramię, jak równy z równym jesteśmy przy sobie.
Wzdycham cicho czując zimno jego skóry. Jai zamiera w bezruchu niczym kamienny posąg i przygląda mi się.
- Czego ty właściwie chcesz, Charlie? - pyta szeptem odpychając moją dłoń. Zdezorientowana przez chwilę przypatruję się mu, a potem, nie zastanawiając się, odpowiadam.
- Wiesz, jak to jest żyć ze świadomością, że twoje dni są policzone? Że nikt prócz tego Pana w niebie nie wie, kiedy przyjdzie Twój czas? Wiesz, jak to jest żyć obok kogoś, kto tak bardzo cię kocha, kto nie pozwoli ci odejść? Wiesz o tym? - przerywam i skupiam się na jego kolczyku w brwi. - Wiesz, czego chcę? Chcę przeżyć swoje ostatnie dni w szczęściu, spokoju. A wiesz, ile bym dała, żeby po mojej śmierci ludzie wokół mnie tak nie cierpieli? Dałabym wszystko.
Dźgnęłam go w sam środek klatki piersiowej i smutno się uśmiechnęłam. Moja wypowiedź zrobiła na chłopaku piorunujące wrażenie, bo przez chwilę milczał, a w powietrzu czuć było determinację.
W końcu wstał, wyjął dwie szklanki i zrobił mi herbatkę, a sobie kawę. Objęłam gorący kubek obiema dłońmi i usiadłam w miękkim, bujanym fotelu znajdującym się w pokoju gościnnym.
Jai klapnął na kanapę i przetarł oczy dłońmi po czym popatrzył na mnie błagalnie.
- Oczekujesz, że będę drużbą na twoim ślubie? - w tym pytaniu nie było ani arogancji, ani złości. Po prostu był ciekawy, jak daleko posunę się, by go skrzywdzić.
- Oh Jai... - mruknęłam speszona. - Wszystko odbierasz nie tak. Nie mam zamiaru zmuszać cię do czegoś. Ale nie jest mi też obojętne to, że w ten sposób będziesz ranił swoją rodzinę.
- Do której ty należysz! - wykrzyknął oburzony. - Tak czy siak będę zawsze kogoś ranił! Nie zapominaj, że jesteś częścią naszej rodziny. Przepraszam, ich rodziny! - wskazał na zdjęcie oprawione w ramkę, na którym widniały dwie uśmiechnięte postacie - Gina i Luke. Nie było Jaia. - Jak mam odbierać to, że najpierw dajesz mi znaki, że mnie pragniesz, po czym umawiasz się z moim bratem?! Powiedz mi jak!
Nieoczekiwanie wydawałoby się, twardy jak skała Jai wybucha płaczem. Po jego ciemnych policzkach spływają łezki, oczy są szklane. Nie wiem, co robić. Mam go przytulić? Powiedzieć, że rozumiem?
Ale ja nic nie rozumiem. Ja tylko wiem, że cała ta sytuacja jest trudna. Nawet bardzo.

*Gina*
Wstałam dzisiaj wcześniej. Przed poranną toaletą chciałam jeszcze zajrzeć, czy u Charlie wszystko gra. Nie było jej. Zmartwiłam się tym, bo wiedziałam, że gdyby dziewczyna wyszła gdzieś sama, na pewno by zemdlała. Widzę, jak Luke próbuje być twardy. Mój mały synek... Ale i tak całe to zamieszanie zostawia na nim ogromny odcisk swojej łapy. Wiem, że Lie jest jego pierwszą ogromną miłością od wielu lat, nie licząc paru małych romansów, z których zawsze wychodził obronną ręką.
Słyszę, jak czasem chlipie w łazience czy pokoju i powtarza ciągle, że nie pozwoli, by Ona odeszła.

Na schodach staję jak wryta i przysłuchuję się kłótni Jaia z Charlie. Wpierw chciałam zbesztać syna za to, że denerwuje Lie, która powinna się oszczędzać, ale w końcu, czując, że gdybym teraz weszła do pokoju, rozpętałoby się piekło.
Docierają do mnie urywki ich kłótni, słyszę zrozpaczony głos ich dwoje. Kłócą się o siebie, o to, że będę teraz jej teściową, a przede wszystkim wytykają sobie ból, jaki wiąże się z byciem rodziną.

Myślałam, że Jaidon Brooks jakoś to wytrzyma.

11 komentarzy:

  1. Cudowne <3
    Mam nadzieję, że Charlle nie zrobi niczego głupiego i np. nie pocałuje Jaia! Gdyby to zrobiła i - ZNOWU - zraniła Luke'a to bym jej tego nie wybaczyła ;c
    + FOCH jak mogłaś tak długo nic nie dodawać ;//

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, przepraszam! Hasełko się zmyło, znikło i prysło :( Ale zobowiązuję się teraz dodawać nowe rozdziały max. 2 tygodnie od opublikowania następnego, także... Zabieram się do roboty! ♥

      Usuń
  2. Z niecierpliwością czekam na następny!!!:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Nominowałam cię do LA!
    Tu jest wszystko :) http://janoskians-fanfiction-lukebrooks.blogspot.com/2014/04/liebster-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne, weny życze i czekam na następny, biedny luke i jai :CCC niech charlie nie umrze nie może! Musi wyzdrowieć! :C

    OdpowiedzUsuń
  5. SUPER ....... naprawdę czekam na następny . Już nie mogę wytrzymać do kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  6. aaaaa chce szybko kolejny *-*

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy nowy rozdział?? jesztem nowa ale pokochałam tego bloga xx jeżeli możesz to poinformuj mnie o nowym rozdziale na tt @blog2906

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziewczyno kochaam cie!!
    Zaczęłam czytać tego bloga chyba przed wczoraj..
    A dzisiaj? Dzisiaj płacze jak opętana.. czytają ostatnie rozdziały nie wiem czemu, ale się tak rozkleiłam że ledwo co mogłam czytać.. Opowiadanie jest piękne, naprawde..
    Proszę nie rezygnuj z pisania i dodajniedługo jakiś rozdział, bo naprawdę ja jak icała reszt zytających chcemy się dowiedzieć jaki jest koniec..
    Nie chcę by na tym się skończyła opowieść, a ja po prostu zapomniała o niej..
    Pozdrawam,czekam na następny!! x

    OdpowiedzUsuń
  9. I co dalej?! Dziewczyno, no!
    Jejku, dawno tu nie wchodziłaś! O.o
    Czyżbyś znowu zapomniała hasełka?
    Mam nadzieję, że niedługo wrócisz tutaj, będziesz miała wenę i wyskrobiesz nowiusieńki rozdział! Z niecierpliwością na to czekam...a właściwie czekamy, sądząc po komentarzach powyżej! Tak więc...czekamy na Twój COME BACK! ♥

    OdpowiedzUsuń