sobota, 14 grudnia 2013

XXIX - Ciocia G. mówi, że miałem szczęście, że mi nie uciekł. Ale on by nie uciekł! On mnie zna!

*Jai*
Tak wiele razy myślałem, tak wiele razy śniłem, tak wiele razy powracałem... Ale za każdym razem słyszałem to samo. Może popadam w jakiś obłęd, może dzieje się ze mną coś dziwnego. Może nie jestem normalny.
Jedno wiem.
Oszalałem.
To wszystko co się działo... Wstyd mi się przyznać, ale byłem szczęśliwy kiedy zobaczyłem, a raczej usłyszałem przy naszym Okrągłym Stole, że Luke postanowił zerwać z Charlie. Przynajmniej na jakiś czas...

- Gdzie będzie mieszkała Charlie? - mama jak zwykle musiała wtrącić swoje trzy grosze.
Zerknąłem zaciekawiony na brata bliźniaka. Spostrzegłem, że jest spięty.
Mimo to postanowiłem mu trochę dopiec kiedy już poszedł do siebie.

- Nawet nie wiesz ile razy cię coś ominęło! - zacząłem trzaskając drzwiami od naszego pokoju.
Nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło, ale widząc jego zbolałą minę stałem się jeszcze bardziej złośliwy.
- Ktoś tutaj chyba nie został poinformowany. Co to?, żona ci nie powiedziała?
Brooksy zacisnął pięści mocniej niż kiedykolwiek kiedy był zdenerwowany, albo wręcz wściekły. Ale teraz czułem, że nie ma żartów. Za dużo powiedziałem.
Wstał z krzesła, a ja po raz pierwszy od paru lat uświadomiłem sobie, że Luke jest starszy, silniejszy i większy ode mnie. Jeśli teraz chciały mi przygrzmocić...
- Co ty wygadujesz?! - wybuchnął złością. W jego oczach palił się ogień.
- A jak myślisz? - odezwałem się z kpiną w głosie. Nie, Jaidon co ty robisz debilu?! Nie mam ochoty szarpać się z bratem, a jednak podświadomie do tego dopuszczam.
Może to będzie walka o być i nie być?
Zwycięzca bierze dziewczynę...
- ONA MNIE NIE ZDRADZIŁA! - krzyknął mi prosto w twarz.
- Nigdy nie masz pewności.
W jednej chwili poczułem ból. To Lukey bił mnie z całej siły po twarzy. Ale nie martwcie się, nie pozostałem mu dłużny.
Szarpałem się z całych sił czując jak krew kapie mi z nosa. No pięknie! Kiedy w grę wchodzi bijatyka ja nie mam żadnych szans, tak?
Przyłożyłem mu z lewego sierpowego, a potem z kolanka i szybko wstałem.
I co?! Kto jest teraz lepszy?!
W moich oczach ta scena wyglądała trochę brutalnie... Ja sięgający po lampkę stojącą na biurku... Luke próbował się jeszcze osłonić rękoma, ale na nic to się nie zdało.
Po ciosie zadanym przeze mnie zemdlał, a do pokoju wpadła mama. Miała łzy w oczach. Beau, który stał za drzwiami blokując Lie dostęp do poszkodowanego i rzecz jasna do mnie dzwonił na karetkę.
Zdążyłem tylko zarejestrować czarne, zapłakane oczy dziewczyny, a potem zemdlałem.

*Narrator*
Wszyscy znajdowali się w szpitalu. Mówiąc wszyscy mam na myśli całą rodzinę Brooksów wliczając w to Miki Mouse. Dziewczyna miała na sobie pidżamę co oznaczało, że wróciła na oddział onkologii, by znów zacząć się leczyć.
Na głowie miała chustę, a jej włosy były przycięte. Czuła, że czuje się gorzej, ale nie chciała opuszczać osoby, którą tak bardzo bała się stracić.
Po raz pierwszy w życiu zaczęła zastanawiać się jakby to było gdyby ona umarła. Czy Luke opłakiwałby jej śmierć? Czy ojciec przyszedłby na pogrzeb? Co czekałoby na nią po śmierci?
Przed incydentem z malowaniem Jaia śmiała sądzić, że jej chłopak najprawdopodobniej rzuciłby się pod samochód gdyby ona umarła, ale teraz... Teraz już nie była tego taka pewna.
Postanowiła sobie, że nie chce umierać. Bo i po co? Tutaj jej dobrze - ma kochającą rodzinę, miała chłopaka, ma przyjaciół i wspaniałe przygody przed sobą.
Tak naprawdę dziewczyna bała się. Zawsze bała się śmierci, że przyjdzie ona nagle i niespodziewanie, a ona na zawsze będzie musiała pozostawić swoją rodzinę. Ten strach był najgorszym.

*Charlie*
Wprost błagałam lekarza na kolanach, żebym mogła poczekać, aż Luke się wybudzi. Nie zniosłabym, gdyby kazano mi leżeć w mojej sali.
Chciałabym potrzymać go za rękę... Tak bardzo. Chciałabym przeczesać jego bujne włosy, wyszeptać mu do ucha "Don't worry, be happy", a on wtedy otworzyłby oczy i popatrzał na mnie tak jak patrzył na mnie zawsze - z miłością.
Tymczasem ja nie miałam tyle odwagi. Bałam się, że jeśli zobaczy moją rękę wplecioną w jego nakrzyczy na mnie i każe mi się stąd wynosić.

Kiedy w pokoju zostałam tylko ja i Luke on nagle otworzył oczy. Nawet nie miałam pojęcia, że przez te parę minut kiedy ja siedziałam na krześle jak kamienny posąg on przyglądał mi się.
Prawie zemdlałam kiedy poczułam jego zimną dłoń. Uśmiechnął się delikatnie, a potem jego usta wykrzywiły się w bólu.
- Nie wyrzucisz mnie? - zapytałam ze zdziwieniem. Odsunął swoją rękę.
- Chciałbym, ale nawet jeśli wyrzuciłbym cię za drzwi to i tak nie potrafiłbym wyrzucić cię ze swojego serca.
- Luke... Ja się wyprowadzę. - wyszeptałam. W głębi serca miałam nadzieję, że chłopak zaprotestuje, zatrzyma mnie. - Nie chcę żebyś mnie odwiedzał.
- Tak. - pokiwał głową. - Tak będzie lepiej. Dziękuję.

*Gina*
- Jak mogłeś to zrobić?! - nic nie obchodziło mnie, że właśnie urządzałam awanturę w samym szpitalu. - Jak mogłeś to zrobić Jai?! Nie tak cię wychowałam, nie tak! Własnego brata!
Mój własny syn pobił swojego brata. To był jakiś chory sen! Zawsze się bili, zawsze. Ale nigdy nikt nie wylądował w szpitalu. Nigdy. Zawsze były ro bójki dla żartów.
Nakazałam Beau, żeby przyniósł mi wodę. Chciałam porozmawiać z Jaidonem w cztery oczy.
- Co się dzieje Jai? - zapytałam łagodnie. Oparł się o ścianę przymykając oczy.
- Mamo... Ja nie chciałem. - mówił załamanym głosem. - Ale to jest silniejsze ode mnie.
Przez chwilę zapanowała cisza. Próbowałam jakoś zrozumieć jego słowa. Z Jaiem zawsze łatwiej mi się rozmawiało, zawsze on pierwszy był skłonny do zwierzeń. Czułam, że się od siebie oddalamy. Dlaczego nic nie zrobiłam?
- Jestem zazdrosny mamo. Cholernie zazdrosny.
- O co?
- O to, że Luke może w każdej sekundzie bezkarnie ją całować. O to, że może ją przytulać. O to, że ona go kocha. A nie mnie. - spojrzał na mnie wielkimi oczami niczym spodki. - Mamo ja tak nie chcę. Ale szaleję za Charlie. To jest jak narkotyk: im bliżej niej tym gorzej. Tracę nad sobą panowanie...
Usiadłam na twardym, szpitalnym krześle. Co jak co, ale tego się nie spodziewałam. W ogóle nigdy nie brałam takiej możliwości pod uwagę...
- Co planujesz zrobić? - zapytałam po chwili. Jaidon odwrócił się na pięcie i powiedział:
- Odpocząć.

*Tom*
Ciocia G. wyglądała na zmartwioną kiedy Jai sobie poszedł. Mam nadzieję, że się nie pokłócili...
Ostatnio w naszym domu często są kłótnie. Nie podoba mi się to, ponieważ nasz dom powinien być naszym domem. Miłym i ciepłym.
Nie lubię kiedy Luke kłóci się z moją siostrą. To okropne. Już wolę jak się do siebie kleją niż mają chodzić z tymi groźnymi minami.
Za to z Danielem jest super!
Danielowi nie podobało się, że cały czas mówiłem do niego "proszę pana" i wymyślił taką zabawę - ile razy powiem do niego po imieniu tyle razy dostanę mojego ulubionego cukierka!
Kiedyś powiedziałem do niego "wuju Danielu". Udawał, że jest na mnie obrażony aż trzy dni!
Daniel jest trochę dziwny. Mama mówi, że jak dla niej jest on dziecinny i trochę... Jak to było? Nieoczesany? Nieokrzesany!
Nie wiem co to znaczy, ale na pewno coś fajnego. W każdym razie nawet jeśli mama nie lubi Daniela nie ma nic do tego, żebym nie mógł się z nim widywać.
Ostatnio często nikogo nie ma w domu. Państwo Sahyonie jeśli nie pracują odwiedzają Ciocię G. Ciocia G. jest naprawdę fajna! Pozwala mi biegać na podwórku do późna!
Ciocia ma psa. Wabi się Lola. Albo Lala. Nie pamiętam, bo dla mnie jest to Kudeł. Kudeł jest miły. Nawet bardzo, ale Ciocia mówi, że jest już stary.
Kudeł nie lubi kiedy ciągnę go za ogon (robię to bardzo rzadko), ale on uwielbia kiedy go naśladuję! Szczeka wtedy tak radośnie, a ja wiem co on mówi!
Raz mogłem wziąć Kudła na spacer. Tylko przed bramą - na takim placu zabaw, ale i tak bardzo się cieszę! Kudeł ciągnął za smycz. Bałem się, że powyrywa sobie wszystkie zęby, dlatego spuściłem go ze smyczy. Ciocia G. mówi, że miałem szczęście, że mi nie uciekł. Ale on by nie uciekł! On mnie zna!

Niedawno Charlie pojechała do szpitala. Ja i Kudeł wyczuliśmy, że coś jest nie tak. Od razu to zwęszyliśmy! Mama mówiła, że to nic poważnego, ale wyglądała na zmartwioną.
Parę dni później Kudeł powiedział mi, że moja starsza siostra jest bardzo chora. Chciałem z nią pogadać, ale wystraszyłem się kiedy zobaczyłem te wszystkie panie pielęgniarki. Obiecałem sobie, że będę dzielny i nie będę się bał.
Szkoda tylko, że Kudeł nie może towarzyszyć mi w wyprawach do szpitala...


3 komentarze:

  1. znalazłam dzisiaj twój blog i przeczytałam od deski do deski tenblog.
    zastanawia mnie to dlaczego luke idzie na wojne(?!)
    jeżeli chcesz informuj mnie na tt @jaicrushx

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj znalazłam twojego bloga i się zakochałam <3
    Jest wspaniały, masz talent dziewczyno, więc proszę piiiszzz :D
    Luke jest taki kochany, wspaniały, słodki, jak czytałam rozdziały, to w niektórych momentach tak mi się chciało wejść tam i przytulić Luke'a :3 Trochę mnie zdziwiło, że Charlle chciała być narysowana nago, ale w końcu jest bardzo chora, więc mogła mieć trochę dziwne.. hm.. pomysły. Normalne, że Luke się zdenerwował, ale jak i tak pomógł jej wstać, to prawię się popłakałam *-*
    No właśnie, wiesz co jest najlepszego w twoim dziele? :) Że raz chce mi się płakać ze śmiechu, raz ze wzruszenia, czasem jestem zła.. wywołujesz u mnie emocje, a to jest bardzo dobre :3
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, tak bardzo szkoda mi głównej bohaterki :c Taka trochę trudna miłość, brat zakochany w dziewczynie, chłopak musi iść na wojnę, a dziewczyna ma raka, smutno :/
    Myślałam, że zabiję Jai'a kiedy rozbił wazon (to był wazon? już nie pamiętam xd) na Luke'u! Ciągle szpital, wypadki, ale też dużo miłości i śmiechu - wspaniale ^.^ + obserwuję :3 ++ pisz dalej +++ nie mogę się doczekać :>

    OdpowiedzUsuń