poniedziałek, 16 września 2013

XIX - Coś nie tak? - Upadek

*Charlie*
- Dlaczego my musimy zawsze wplątać się w największe bagno? - spytałam kładąc głowę na ramieniu Luke. Siedzieliśmy właśnie na dachu domu.
- Nie wiem. - westchnął.
- Luke? - spytałam.
- No?
- Jak się czułeś kiedy widziałeś mnie z Beau?
- Jak debil postawiony przed ścianą. Tłukłem głową o ścianę powtarzając sobie "Oni są dla siebie". - uśmiechnął się pod nosem.
- Nie lubię cię. - odepchnęłam go lekko, a on objął mnie ramieniem tuląc policzek do czubka mojej głowy.
- Ja też cię nie lubię.
Luke wszystko mi wyjaśnił - albo tylko to co było mi potrzebne. Wiem, że coś do mnie czuł, czuje... Ale najgorsze jest to, że nie wiem co JA czuję...
Czy Luke jest tylko przyjacielem? Gdyby to było takie proste...

Wspomnienia wczorajszego dnia dawały mi mocno w kość tej nocy. Szczególnie, że Luke przeniósł się na ziemię. Brakuje mi go. To znaczy - brakuje mi tego dawnego Luke. Tego który mnie przytulał, łaskotał i bawił się ze mną.
Każdy z domowników od razu zauważył napięcie które między nami panuje. Każdy bez wyjątku...
Teraz miałam w głowie tylko jedno pytanie "Kim jest dla mnie Luke?".
Niestety, podczas tych długich godzin nie zdołałam na nie odpowiedzieć.
- Ale bagno. - szepnął Luke. Podskoczyłam na łóżku kiedy zobaczyłam, że jego twarz znajduje się tuż nad moją. - Mogę?
Przytaknęłam. Lubię jego obecność...
Chłopak wślizgnął się pod kołdrę, objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego ramieniu.
Westchnęłam ciężko. Dlaczego? Dlaczego ja?
- Ciężka decyzja. Prawda. - powiedziałam.
- Nie chcę żebyś się zmuszała... - wyszeptał po czym dodał. - Śpij. Dobranoc.
*Luke*
- Wstajemy! Wstajemy! - krzyczałem i biegałem po domu. - Filmik Janosiansi! Video!
Obudziłem wszystkich w domu - mamę, Arianę, Lie, Jai, a nawet Lalę. A teraz biegaliśmy wszyscy po domu Skipa.
- Wsta - waj! Wsta - wa! - krzyczeliśmy, a za którymś razem ojciec Daniela wyrzucił nas na podwórze.
- Kto kameruje? - zapytała Mila dołączając do nas. - Ja? Ari? Charlie?
- To kto chce? - zapytał Beau. Było z nim o wiele lepiej i nie wyglądał już tak makabrycznie.
Charlie i Mila podniosły rękę. Bardzo chciałem, żeby Lie była z nami na filmiku więc "jednomyślnie" wybraliśmy Milę.
- Na lody! - krzyknął Jai kiedy przechodziliśmy obok budki z lodami. Oczywiście wszyscy zmuszeni byli kupić chociaż po jednej gałce - Jai nie przyjmował wymówek.
Kiedy mijaliśmy sklepy z ciuchami Daniel "przypadkowo" wysmarował Lie całą bluzę.
- Dopadnę cię kiedyś! - krzyczała i zaczęła go gonić. W tym momencie Mila włączyła kamerę i wszystko zostało uwiecznione.
Charlie dopadła Skipa i wlepiła mu prosto do nosa swój kawałek miętowego loda. Nasz przyjaciel skakał i wił się jak szalony powtarzając ciągle steki przekleństw.
- Mamy to! - oznajmiła w końcu Mila, a Lie popatrzyła na nią zaskoczona.
- Co mamy? - zapytała lekko przerażona. Dostrzegłem, że Beau przesuwa się niezauważalnie w jej stronę.
- Bitwę na lody! - oznajmia w końcu Mila, a ja widzę jak Charlie markotnieje. Posyłam ku niej
przyjazny uśmiech, ale to nic nie pomaga.

Kiedy idziemy do łazienek na mieście postanawiam trochę poflirtować z Milą. Nie wiem skąd mnie to naszło, ale mam wrażenie, że Miki Mouse da mi po prostu kosza. Może to jakaś reakcja obronna?

Naprawdę jestem głupi. Nie... To coś więcej niż głupota. Powiedziałbym, że to geny, ale musiałbym obrazić jednego z rodziców czego nie zamierzam robić.
Fatalnie... Jest fatalnie. Nie. Nie chodzi o to, że znów pokłóciłem się z Lie, chociaż... Tak by to w sumie można nazwać.
- Rozbierać się chłopaki! - krzyczał Jai w publicznej łazience w której się znajdowaliśmy.
Na potrzeby nowego video mieliśmy ubrać "pampersy" i biegać w nich przez miasto...
- Gotowi? - spytała Mila, kiedy wszyscy wyszliśmy z męskiej ubikacji.
- Zawsze zwarci i gotowi! - zabrał głos James po czym wyruszyliśmy.
Naszym celem był rynek - prościutko w samo sedno. Świeciło słońce, było ciepło... W miarę ciepło.
Dużo ludzi - to jedyny punkt przy którym mieliśmy napisać "Zrobione".
- Dajcie czadu! - krzyknęła Mila, a Charlie tylko nieśmiało się uśmiechnęła.
*Charlie*
Zgraja dzieciaków wybiegła na sam środek rynku tańcząc i wykrzykując różne niezrozumiałe słowa. Mila krok w krok podążała za nimi co chwilę parskając śmiechem.
- To się wytnie. - powiedziała raz do mnie po czym wróciła do swojego poprzedniego zajęcia.
A ja stałam tak jak ciołek. No bo co miałam zrobić?
- Hej Lie! - usłyszałam za sobą głos Jai, zawtórował mu Luke. Znalazłam się na rękach jednego z bliźniaków - tego "słodszego". Powiedzmy, że niezgrabnie mnie ujął. To samo zrobił Luke. Ludzie, czy ja nie mogę mieć jednego dnia bez takich wygłupów?
- Puśćcie mnie, opuście! - krzyczałam. I nagle znalazłam się na ziemi, a raczej na twardym chodniku.
Wylądowałam na plecach. Strasznie bolało... Zabrakło mi tchu i miałam wrażenie, że już nie oddycham. Dłonie same opadły, tylko oczy się nie zamykały.
Nic nie słyszałam. Jejciu... Jak dziwnie musi się czuć człowiek który jest sparaliżowany... Taki... Niemy. Pusty. Pusty w środku. I jedyne co może to słuchać swojego serca...
- Lie! Lie! - ktoś walił mnie po twarzy. Auć. Boli.
Odgoniłam "natrętną muchę" machnięciem ręki, a potem znów dostałam w twarz.
- Jezu! Otwórz te oczy! No powiedz coś! - to był Jai. Przerażony co poprzednio jego brat tyle, że mnie opanowany. O raju! Dlaczego oni muszą tak wrzeszczeć?
Niespodziewanie czuję się lekka jak piórko. Czy to już koniec? Czy mam skończyć swoje życie na chodniku zrzucona na plecy przez kolegów?
- Walcie się Brooksowie. - mówię i od razu wybucham śmiechem. - No już Jai. Pomóż mi wstać!
Jai podaje mi ręce i w końcu staję na równe nogi. Trochę kręci mi się w głowie, kiedy prawie upadam (na szczęście!) łapie mnie większa część ludzi. Dobrze, że uniknęłam bliskiego spotkania z chodnikiem...
- Może lepiej już wracajmy. - szepnął James do Skipa, a ten się zgodził.
- Zaraz! - wyrywam się z uścisku Jaia i robię protest. - Czuję się dobrze.
A by im to udowodnić pognałam wprost do czynnej fontanny.
Bawiłam się świetnie, ale przeszkadzało mi, że nikt do mnie nie dołączył. Stali tam i przyglądali mi się zdezorientowani jak kręciłam kółka w fontannie piszcząc z radości.
Co jest ze mną nie tak? Nie mogę po prostu się pobawić? Wrócić wstecz do czsów kiedy byłam zupełnie dzieckiem... Co jest nie tak?!

4 komentarze:

  1. chyba najlepszy rozdział, genialny. *.*
    z niecierpliwością czekam na nn! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podoba. Niestety ja mam inne zdanie co do tero rozdziału :)

      Usuń
    2. no coś Ty! jest naprawdę świetny, jak całe opowiadanie zresztą. :)
      Domi. x

      Usuń