niedziela, 29 września 2013

XXIII - Ile jeszcze...?

*Charlie*
- Gdzie ty mnie prowadzisz? - zapiszczałam kiedy Luke schwycił mnie za rękę i przesłonił oczy. Zupełnie nic nie widziałam!
- Zobaczysz. - zaśmiał się i dalej prowadził mnie po jakimś piaszczystym wzniesieniu. - Otwórz oczy. - szepnął.
Widok był nieziemski. Plaża, zachód słońca... Czego chcieć więcej?
- Pięknie tu jest. - wyszeptałam siadając na jeszcze gorącym piasku. Luke poszedł w moje ślady.
- Czy to jest nasza pierwsza randka? - zapytał nagle. Zastanowiłam się chwilę.
- Można to tak ująć. - wyszczerzył się od ucha do ucha po czym objął mnie ramieniem.
- Chciałbym ci coś dać. - wystawił przed siebie zamkniętą dłoń. Bez słowa wyciągnęłam po owe coś rękę. - Chciałbym, żebyś to miała.
Zerknęłam na owy przedmiot. Był to delikatny wisiorek w kształcie jajka.
- Otwórz. - rozkazał Brooksy.
W środku było malutkie zdjęcie Luke. Spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
- Chciałbym, żebyś zawsze o mnie pamiętała. - wyszeptał. Ukryłam twarz w jego ramieniu.
- Nie zginiesz tam Luke. Przyjedziesz tutaj i nic ci się nie stanie. Rozumiesz? - rękami objęłam jego twarz i złożyłam na jego ustach pocałunek. Uśmiechnął się.
- Rozumiem. Ale mogłabyś częściej mi to mówić z "efektami specjalnymi". - zaśmiałam się. Zawsze dowcipny! - No, wstawaj!
Podał mi rękę i pomógł się podnieść.
- Gdzie znowu mnie ciągniesz? - zapytałam wzdychając ciężko i powłócząc nogami. 
- Nie marudź tylko chodź. - stanęliśmy na brzegu morza. Zdjęłam buty i zanurzyłam stopy w lodowatej wodzie.
Brr! Ale takie orzeźwienie się przyda.
Luke stanął za mną i przytulił mnie od tyłu. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Oboje rozłożyliśmy ramiona kiedy zaczął wiać wiatr.
Mmm! Titanic! - krzyknął Brooksy. Wybuchnęłam śmiechem. - A teraz do wody!
Zaczęłam się wyrywać piszcząc i mówiąc, że nie chcę. Luke mocno trzymał mnie w ramionach.
- Nie puszczę cię. - cmoknął mnie w policzek.
- Ale nie wrzucisz mnie? - upewniłam się.
- Nie wrzucę. - obiecał.
*Beau*
Dzień spędziłem na basenie - najpierw sam. Jednak potem dołączył do mnie Jai.
- Jak się trzymasz? - zapytałem w przebieralni.
- Trzeba iść przed siebie Beau. - powiedział po czym westchnął. Przypomniawszy sobie o czymś odskoczył do tyłu i spojrzał na mnie. - I jak? Udała się randka?
W pierwszym momencie nie wiedziałem co powiedzieć. To przecież nie była zwyczajna randka...
- Chyba dobrze... Była bardzo ładna. - dodałem szybko.
Jai spojrzał na mnie po czym powiedział:
- Beau. Przede mną nie musisz kłamać. Widziałem cię z tym kolesiem.
No to klops.
- Widziałem jak się całowaliście. - zaczerpnął oddechu. - Jak wolisz facetów to powiedz to wszystkim. Ukrywasz to tak jakbyś się wstydził własnej orientacji.
Na chwilę zrobiło mi się ciemno przed oczami, a w gardle urosła wielka kula. Jak on? Dlaczego? Śledził mnie?
*Luke*
Kiedy wróciliśmy Lie zabrała się do książki, a ja oglądałem przy niej telewizję. Swoją drogą dziwię
jej się, że nie przeszkadza jej warkot telewizora...
Nagle, zupełnie znikąd z nosa Charlie zaczęła kapać krew wprost na książkę. Sięgnęła po chusteczkę.
- Wszystko w porządku? - zapytałem odkładając książkę na bok i obejmując Lie ramieniem.
- Tak, tak. - odpowiedziała bez przekonania przyciskając chusteczkę do noska. Zauważyłem, że dziewczyna ma też parę siniaków na ramieniu.
- Co ci się stało? - spytałem lekko zaniepokojony. Charlie wzdrygnęła się i przez dłuższą chwilę słychać było tylko nasze oddechy.
- Ch... Chyba się uderzyłam.  wyjąkała niepewnie. - Luke, niedobrze mi.
Pobiegła do łazienki, a ja jak piesek na sznurku za nią. Była strasznie blada - jak wampir.
Pogłaskałem ją po głowie.
- Spokojnie, już spokojnie. - mówiłem do niej kojącym głosem.
- Luke...? - powiedziała cicho. - A jeśli coś mi jest?
Przeraziła mnie myśl, że mojej księżniczce mogłoby się coś stać. Odruchowo sięgnąłem po jej dłoń.
- Dość często pojawiają się u mnie siniaki. - ciągnęła dalej. - Jestem strasznie blada.
- Luke, co się ze mną dzieje? - wyjąkała w końcu, a ja przestraszony nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi na jej pytanie.
*Gina*
Zebrało się liczne grono - Ja, Luke, Jai, Ariana, Doctor z całą rodziną, Beau, koledzy chłopców, brat Charlie, Daniel, Veronica, James... Byli wszyscy.
- Nie zabiorę was wszystkich na raz. - oznajmiłam wkładając na siebie ciepły sweter. Charlie była gotowa do wyjścia...
Wyglądała bardziej krucho niż zwykle - była cała blada i ledwo trzymała się na nogach. Podtrzymywana z obu stron przez bliźniaków dotarła do samochodu. Luke jako jej stały opiekun zapiął jej pasy. Jai usadowił się na tylnym siedzeniu. Mieliśmy jeszcze jedno miejsce...
Przybiegł jakiś chłopak. Miał kręcone włosy, jasną cerę... Pytał co się stało, a potem zabrał się z nami. W drodze opowiadał nam, że jest kolegą Lie i jak się poznali.

Przybyliśmy na miejsce. Każdy uwijał się jak mógł - to tutaj coś poprawić, pobiec do recepcji... Dostaliśmy nawet wózek, by dziewczyna tak bardzo się nie przemęczała.
Najpierw skierowano nas na pobranie krwi. Widziałam jak bardzo Mia nie znosiła igieł i jak przymykała co chwilę oczy i spazmatycznie oddychała.
Kiedy było już po wszystkim obejrzał ją doktor. Poczciwy staruszek u którego zawsze się leczymy badał dziewczynę, aż do skutku.
- Niestety na razie nic. Czekamy na wyniki badania krwi. - orzekł  końcu, a my opadliśmy zdenerwowani na krzesła.
- Ile jeszcze? - mówił do siebie zdenerwowany Luke. - Czy oni nie mogą wcześniej?!
Nie mogą syneczku... Niestety. 

7 komentarzy:

  1. czemu już nie dodajesz postów? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ prawie nikt nie czyta tego bloga i nie komentuje. Jeszcze go piszę, bo postanowiłam go skończyć, ale mam jeszcze na głowie naukę i tak wyszło. Dzisiaj będzie nowy rozdział.

      Usuń
    2. I robię nowy nagłówek na bloga :3

      Usuń
  2. Oh, nie! Co jej jest?! Oby nic poważnego...a może będzie nie najlepiej i zmusi to Luka by został? ^.^
    ON NIE MOŻE WYJECHAĆ!!
    Strasznie jara mnie sytuacja z Beau!! *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. e a ariana czasem z jaiem już wtedy zerwała ?

    OdpowiedzUsuń