czwartek, 26 września 2013

XXI - To chyba tylko tyle mi pozostało.

*Charlie*
Wróciłam do domu przedtem odprowadzając JJ do rodziców.
- Odprowadzę cię. - zaofiarował się Allan. Była to niespodziewana propozycja z jego strony lecz zgodziłam się. - Lubisz muzykę? - spytał po chwili namysłu.
- Jeśli poprzez słowo "muzyka" masz na myśli dobrą muzykę godną słuchania, to tak. - nieco się speszył, więc posłałam w jego kierunku przyjazny uśmiech. - Robisz muzykę?
Uśmiechnął się pod nosem nic nie mówiąc. Przyjęłam to jako tak.
- Pokażesz mi? - poprosiłam, a ten zaczął nucić kawałek nieznanej mi piosenki. Jego głos rozpływał się w uszach i szczelnie wypełniał każdy zakątek świata. Czułam to.
Nie mogłam uwierzyć, że na świecie istnieją tacy ludzie - ludzie o tak wielkim talencie.
Tego się nie da opisać.
Nawet nie zauważyłam kiedy skończył śpiewać i bacznie spoglądał na mnie wyczekując mojej reakcji.
- Jeśli dostanę zawału z powodu twojego talentu chcę żebyś zaśpiewał na moim pogrzebie. - Allan wybucha śmiechem.
- Myślałem, że ci się nie podoba. - robi minę typu "Aha. Ile razy jeszcze nie będę rozumiał dziewczyny" po czym znów wracamy na trasę Spacer - Dom.
*Jai*
Dostałem SMS-a od Ariany. Mamy się spotkać w "Gorących Piaskach" za pół godziny. Miała poważny ton głosu... Tak jakby chciała mi coś ważnego powiedzieć.
- Ok, będę za dziesięć minut. - wiem, że to nie jest możliwe szczególnie teraz kiedy Beau wyskoczył gdzieś na randkę, ale... Muszę tam dotrzeć.
W pośpiechu zbiegłem po schodach i zamiast moich butów założyłem trampki mamy. No pięknie... Pięć kolejnych minut życia straconych!
Wróciłem się także po kurtkę, bo jak się okazało dzisiaj pogoda niezbyt dopisała.
Spotkałem także Miki Mouse z jakimś facetem - a co mi tam. Teraz nie mam czasu się tym przejmować.
Gnałem ile sił w nogach na miejsce błagając w myślach by mój kochany braciszek był na randce tam gdzie zawsze - McDonald.
Nie pomyliłem się. Siedział i zajadał się swoim hamburgerem.
Kiedy już miałem poprosić go by zawiózł mnie do "Gorących Piasków" moje oczy zobaczyły coś... Absurdalnego.
Beau Peter Brooks podniósł się z krzesła i wpił się w usta jakiegoś kolesia. Całowali się namiętnie.
Jedni ludzie uciekali w popłochu, inni zostawali i robili zdjęcia.
Rozumiem, że Beau jest zboczony, ale czy jest gejem? Czy aby na pewno znam swojego brata na tyle dobrze by poznać jego orientację seksualną?
Nie mogę teraz mu powiedzieć, pomyślałem, a nogi już poniosły mnie tam gdzie czekała na mnie Ari.
*Ariana*
W końcu jest... Spóźniony, cały zlepiony potem... W dodatku śmierdział!
Ucieszył się na mój widok. No tak, on jeszcze nic nie wie...
Podniosłam rękę by pokazać mu gdzie siedzę. Chciał mnie pocałować, ale sprytnie się wymknęłam.
- Chciałaś ze mną pogadać. - zaczął niepewnie przyglądając się moim reakcją.
- Tak. - potwierdziłam. - O nas, o naszym związku.
Mówiąc to gestykulowałam.
- Ok, słucham co mi masz do powiedzenia. - założył ręce za głowę i siedział w milczeniu.
Był wyraźnie szczęśliwy, a ja miałam za chwilę to popsuć.
- Chodzę z Nathanem. - wyjawiłam po chwili nie owijając w bawełnę. Sekundę potem zabrałam swoje rzeczy, wyjęłam banknot odpowiadający sumie mojego zamówienia i uciekłam.
Jai nawet nie próbował mnie zatrzymywać - dobrze, że tego nie robił. Bolałoby jeszcze bardziej. Nie potrafię zrywać...
- I jak? - spytał Nathan kiedy zobaczyłam go opierającego się o srebrne volvo.
- Chyba dobrze. - uśmiechnęłam się i razem z moim osobistym Bogiem Seksu wsiedliśmy do auta.
*Beau*
Wróciłem do domu. Wow. Chyba nigdy wcześniej nie czułem czegoś równie... No, chodzi mi o motylki w brzuchu... Ale... Całowałem się na pierwszej randce?
- Beau, to było coś. - powiedziałem sam do siebie.
Przekręciłem kluczyk w drzwiach i wszedłem do środka. Ogarnęło mnie ciepłe powietrze.
- Tak jak zawsze. - mruknąłem rozwiązując sznurówki moich vansów.
Zawiesiłem swoją kurtkę na haczyku jak najciszej, modląc się by podczas mojej wspinaczki po schodach nic nie zakłóciło spokoju. Miałbym nieźle przerąbane gdyby mama zobaczyła o której tak naprawdę wróciłem.
- Beau Peter Brooks! - usłyszałem za swoimi plecami. - Gdzieś ty się tak długo podziewał?
Ta sytuacja przypominała mi trochę Harrego Pottera - mama Rona krzyczy na niego (Gina), a ja to
Ron.
Powoli się odwróciłem. Ukazała mi się postać mojej rodzicielki - czarne, przetłuszczone włosy, zaspane oczy...
Ubrana była w szlafrok w grochy który dostała od nas pod choinkę rok temu oraz takie same kapcie.
No to już po mnie, pomyślałem i posłusznie skierowałem się do kuchni, gdzie jak zwykle mama prawiła mi wykłady na temat spóźniania się.
*Jai*
Wróciłem do domu (no cóż) cały schlany aż po uszy. Nie wiem po co mi to było, ani jak dotarłem właściwie do tych drzwi. Wiem tylko tyle, że gdy się położyłem wrócił Beau.
Nasłuchiwałem.
- Z twoim bratem dzieje się coś niedobrego. - powiedziała moja mama, a ja już mogłem sobie odpuścić tajemnice.
Beau wydębi ode mnie wszystko czego będzie chciał.
- Sądzisz, że to...? - mój starszy brat miał podekscytowany głos.
- Tak. Wszędzie o tym piszą.
No jasne! Nawet się w spokoju rozstać nie można, bo już gazety posiadają nagłówki "Jai + Ariana - Zerwanie.
- Pójść do niego? - zapytał Beau. Nie, błagam, nie. Chcę odpocząć.
W głowie mi łupie tak strasznie, że po tej myśli zasypiam.
*Charlie*
Wróciłam chyba najwcześniej z całej naszej gromady. No tak. Gina będzie się martwiła.
Nie zaskakuje mnie wcale wiadomość, że Beau wrócił około pierwszej nad ranem tak samo jak Jai.
A gdzie jest Luke?, pytam siebie w myślach.
Mój przyjaciel nie pojawia się tej nocy, przez co zaczynam się martwić.
A może mu się coś stało?
Wszystkie moje wątpliwości uciekają kiedy nad ranem pojawia się u mych stóp Lukey.
- Gdzieś ty był?! - pytam z wyrzutami gotowa do "skoku".
Widzę, że Brooksy jest półprzytomny. Zapalam lampkę nocną i widzę jak ten przewraca się na ziemię.
- Luke! - krzyczę. - Pomocy! Gina! Chłopaki!
Matka Brooksów przybiega najwcześniej. Obie wleczemy chłopaka na moje łóżko i sprawdzamy czy żyje.
Jest tylko pijany. No tak, już drugi. Jaki brat taki brat, myślę sobie pomagając Ginie zdjąć z niego buty i kurtkę.

Popołudniu dwa nasze śpiochy się budzą. W kuchni pojawiają się dwa potwory zupełnie niepodobne do bliźniaków.
- Dzień doby! - woła Gina, a potwór imieniem Jai przeciąga się ospale.
- Co na śniadanie? - pyta, a my wskazujemy na zegar. Obu otwierają się oczy tak jakby miały zaraz wypaść z orbit.
- Mój biedaku. - Gina przytula Jai, a ja mam wrażenie, że Luke czuje się zazdrosny (czyt. mega zazdrosny). Postanawiam trochę polepszyć mu humor i posyłam w jego stronę przyjazny uśmiech.
- Hej. - mówię bez przekonania, a on tylko kiwa mi głową. Co jest?

Przez całe popołudnie mojego przyjaciela coś męczyło. Widziałam to w jego oczach. Dlaczego mi nie powie? Przecież zniosę nawet najgorszą prawdę byleby mnie już nie trzymał w tej niepewności!
Ale on postanawia inaczej. Kiedy idę spać Lukey przychodzi do mnie i kładzie się obok mnie.
Stykamy się nosami - tak blisko siebie się znajdujemy. Pomimo tego nie mam ochoty przerywać tej chwili.
Luke zaczyna mnie całować. Cały czas obchodzi się ze mną niezwykle delikatnie.
*Luke*
Otwieram oczy i lekko się uśmiecham. To chyba tylko tyle co mi pozostało. Widzę, że na twarzy Charlie też pojawił się uśmiech. To dobrze. Chciałbym, żeby miała ze mną miłe wspomnienia.
Siadamy na łóżku, a ja czuję, że powinien teraz jej powiedzieć. No dalej!
- Charlie... - zaczynam niepewnie. - Musimy porozmawiać.
Patrzę jak moja przyjaciółka podciąga kołdrę pod brodę, ale zgadza się mnie wysłuchać. Chciałbym wziąć ją za rękę i potrzymać, ale czuję, że to nie byłoby dobre.
- Muszę iść... - przełykam głośno ślinę, a ona by dodać mi otuchy łapie mnie za rękę. - Na wojnę.
Te słowa nie budzą w niej żadnych uczuć. Jakby nie wiedziała co to oznacza.
A potem widzę jak w jej twarzy pojawia się ta znajoma kreska pomiędzy brwiami i jak wydyma usta w protestanckim "Nie!".
- Przepraszam. - wyjąkałem tylko, a ona przytula się do mnie z całej siły. - Przepraszam.
Po moich policzkach spływają łzy. Charlie nie płacze, ale drży.
Nagle odsuwa się ode mnie i kładzie mi swoją dłoń na policzku.
- Kocham cię. - wyjąkała, a przez mój szloch przebił się nikły uśmiech.
- Ja ciebie też kocham. 

3 komentarze:

  1. Dostałem SMS-a od Ariany. (...)Miała poważny ton głosu???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam. Właśnie w tamtym momencie pisałam ze znajomymi i zasypiałam... :(

      Usuń
  2. Oł maj gashh! O.o
    Pojechałaś ostro, siostro! xd
    Wojna?! To mnie po prostu totalnie rozwaliło...popłakałam się, gdyż, iż, ponieważ zamierzam iść do wojska, być żołnieżem. Wyobraziłam sobie jakbm to była ja...okropne!
    Jestem pod ogromnym wrażeniem tego rozdziału! Beau-gej, Ariana i Jai-koniec, Luke-wojna, a bliźniacy obaj się schlali...telepatia? ^.^
    Kocham! ♥

    OdpowiedzUsuń